sobota, 10 kwietnia 2021

Prymas Rodziny 15

 


Dzisiaj niektórzy zaczynają kwestionować rolę Maryi, Matki Najświętszej w Bożym planie zbawienia. A przecież przez Nią Bóg mógł objawić się światu i On pozostawił nam pod krzyżem Maryję jako matkę nas wszystkich. Ona stała się wzorem macierzyństwa pokornego, macierzyństwa miłującego, macierzyństwa doskonałego dla nas wszystkich. Stąd ma Ona szczególne miejsce w historii zbawienia i w historii świata. Rozważmy sobie to, co Prymas tysiąclecia mówił na ten temat.

 

 

Bóg Ojciec ukazuje ludzkości Matkę Życia. […]

 

Musimy zgodzić się, że jest to program Boży i Boża logika. Ukazuje go Bóg Ojciec w Raju, przepowiada przez Proroków, realizuje w Nazaret. Ojciec „szuka” Matki, to zrozumiałe. Jest wprawdzie Ojcem Słowa Przedwiecznego, ale w oczach Rodziny ludzkiej „bardziej” będzie Ojcem, gdy będzie miał Syna, zrodzonego z Niewiasty. Bardziej to przemówi do ludzi, aniżeli filozoficzne dociekania o Absolucie, Prabycie, relacjach w Trójcy Świętej, gdy Bóg poznaje i niejako widzi Siebie, a to widzenie czyni Go Ojcem, bo w ten sposób rodzi Syna, który jest Odbiciem Jego chwały. Dlatego Ojciec szuka Matki, aby stać się Ojcem, gdy nadejdzie pełnia czasów; aby wszyscy przekonali się, że mają Ojca w niebie. Muszą ludzie ujrzeć na ziemi Jego Syna, ale w sposób dla nich dostępny. Muszą oglądać ludzkimi oczyma Jego wymiary materialne.

Muszą usłyszeć Jego głos, wołający: „Abba, Pater, Ojcze”. Muszą zobaczyć Tego, który nauczy ludzkość wołać: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie...”. Ale jak to się może stać w sposób zrozumiały dla Rodziny ludzkiej, oswojonej z przekazywaniem życia przez ojców, za pośrednictwem matek? Jak się to może stać bez matki, w tej Rodzinie „wzorcowej”? Trzeba przywołać matkę! Dlatego Bóg Ją przywołuje. Jest Ona w programie Bożym od wieków. Ukazana jest w Raju, w wizjach proroczych: „Virgo concipiet” – Dziewica porodzi; w wizji Nazaretańskiej, w obrazie konkretnego życia w Kanie, na Kalwarii i w Wieczerniku Zielonych Świąt; w soborowej Konstytucji dogmatycznej o Kościele.

Ojciec rodzący musi posłużyć się Matką. Dopełnia się to na płaszczyźnie ludzkiej, czytelnej dla człowieka, dostępnej dla jego umysłowości i doświadczenia osobistego – przez macierzyństwo Maryi, wybranej i oglądanej od dawna, ukazanej w Nazaret i obecnej w zbawczym Misterium Chrystusa i w uświęcającej pracy Kościoła. Jeśli więc nie chcemy okaleczyć naszego myślenia o Kościele, musimy stwierdzać to co Jan, opisując Gody w Kanie: „Była tam Matka Jezusowa. Zaproszony był też i Jezus”. – Jest w Kościele Matka Jezusowa.

Bóg „upatrywał” Matkę od czasów rozmowy z pierwszymi rodzicami, pierwszym małżeństwem – Adamem i Ewą. A gdy Ją upatrzył, rozmawia z Nią o Jej macierzyństwie, które będzie Bożym Macierzyństwem, „zaślubieniem” z Bogiem Ojcem. Dopiero wtedy, gdy Ona już jest, gdy można Ją zobaczyć tak, jak widziano Ją w Nazaret, jak rozpoznała Ją Elżbieta: „Matka Pana mego przyszła do mnie” – może przyjść na ziemię Jezus Chrystus, Syn Boży, Syn Człowieczy.

Tego wymaga logika myślenia, logika ładu stwórczego i zbawczego. Nie można okaleczać myśli Bożej! Nie można uważać Maryi za „obiekt zabytkowy”, który wypełnił swoje zadanie i poszedł do archiwum. Plan Ojca jest inny. Ojciec, który nieustannie dopełnia dzieła zbawiania, uświęcania, jednoczenia Rodziny ludzkiej, musi przekazywać stwórcze moce swej Ojcowskiej miłości. Dlatego ciągle musi być przy Nim Matka, Ta, która powiedziała w Nazaret: „Niech mi się stanie”. I stało się! Dziewica – Matką, Bóg – Ciałem!

To jest Boża teologia, teologia chrześcijańska i katolicka, teologia nieokaleczona. Powiem ‒ teologia jak najbardziej ludzka, humanistyczna, wyjaśniająca genetyczne stany analogiczne, przez które przechodzi każda rodzina ludzka. Jest ojciec, musi być matka. Ojciec staje się ojcem, o ile jest matka, i to rodząca! Inaczej będzie jakiś „pan” i „pani”. Gdy „pani” rodzi, wtedy „pan” jest ojcem. Dlatego Chrystus nie mówi: „Panie nasz, który jesteś w niebie”, tylko: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie”. Bóg – Ojciec, to Rodzący Pan Wszechświata, przez Służebnicę Pańską. Gdyby nie było matki, nie byłoby syna – nawet tak wspaniałego Syna. Tak chciał Ojciec.

I daremne jest przeciwko ościeniowi wierzgać. Oby była wśród nas zawsze! Obyśmy się Jej nie wyrzekali i nie wstydzili! Obyśmy się nie lękali, że przyznając się do Niej, będziemy uchodzili za ludzi niezbyt nowoczesnych, niepostępowych. Jakby postępowcy mieli się rodzić na świat bez matek. Sam przecież Salomon urodził się z matki i ze wszystkimi dziećmi tej ziemi miał wspólny pierwszy łyk powietrza i pierwszą mowę – płacz. Schemat ten będzie utrzymany. Rodzina ludzka musi mieć świadomość macierzyństwa. Dopiero wtedy będzie ludzka. Technika i maszyny nie wydadzą z siebie życia, przetwarzają tylko materiały. Życie może przejść od ojca przez matkę – do dziecięcia. Trzeba o tym pamiętać, ktokolwiek chce żyć: człowiek, rodzina, Naród czy państwo. I trzeba to po imieniu nazwać – jak niedawno w jednym z pism warszawskich napisano – że wszelki zamach na życie nienarodzonych jest barbarzyństwem! Jest to powiedziane bardzo twardo. A ludzie lubią znaleźć eleganckie słówka na określenie zwykłego łotrostwa, jakim jest zaprzeczanie natury człowieczeństwa. Nie chcą wiedzieć, że bez macierzyństwa i ojcostwa, bez ofiary i męki nie zrodzi się nowe życie!

 

S. WYSZYŃSKI, A była tam Matka Jezusowa… Do Katolickiej Inteligencji Akademickiej „Odrodzenie”, Jasna Góra, 18 IX 1971, w: KiPA, t. 38, s. 75-76.

 


(Znalezione w Internecie / Źródło Instytut Prymasowski)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz