Dotarły do naszej uwagi ostatnie decyzje podjęte w parlamencie europejskim (specjalnie piszę tę nazwę małymi literami, bo na szacunek trzeba sobie zasłużyć).
W tych dniach „jaśnie oświecona” większość parlamentu europejskiego (czytaj – „dzicz lewacka”) ogłosiła Europie, że „aborcja” (czytaj – mordowanie bezbronnych i nienarodzonych dzieci) jest PRAWEM CZŁOWIEKA i dlatego we wszystkich krajach unii europejskiej musi być stworzony dostęp do aborcji na życzenie. Kolejny raz parlament europejski wychodzi poza fundamenty założycielskie i poza traktaty podpisane przez państwa członkowskie. Polska nie podpisywała takich traktatów, w których ograniczone będą wszelakie prawa obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, a przyzwalanie będzie na wolność seksualną i mordowanie poczętych dzieci, aby nie ponosić konsekwencji swoich zachowań.
Znany polskiemu społeczeństwu historyk, prof. Roberto De Mattei w swojej książce zatytułowanej; „Doktryna relatywizmu” zastanawiał się jak to możliwe, że Polska po tylu latach komunistycznej niewoli weszła tak szybko w ramiona nowej komunistycznej niewoli unii europejskiej.
Uważam, że Polska powinna zastanowić się czy do takiej unii chce należeć, w której „eksperci od wszystkiego” będą nam mówili, co mamy jeść, w co się ubierać, że hodowla bydła szkodzi środowisku naturalnemu, a dojenie mleka równa się molestowaniu krowy. W końcu, która nakazuje objąć ochroną prawną różne ptaki, gady czy płazy, podczas, gdy istotę ludzką można mordować na potęgę, na życzenie. To mordowanie niewinnych i bezbronnych dzieci stało się w 2020 pierwszą przyczyną zgonów na świecie i osiągnęło przerażającą liczbę ponad 42 milionów istnień ludzkich.
Brukselskie lewackie elity, „szatańskie elity” działają od kilkudziesięciu już lat dla obalenia naturalnego porządku, który stworzył Bóg. Ustanawiają prawa, które cieszą przede wszystkim samego szatana, a potem tych, którzy ślepo jemu ufają i idą na zatracenie. Brukselskie elity są tak zaślepione przez szatana, że zapomnieli, że któregoś dnia staną twarzą w twarz przed Bogiem i sromotnie odpowiedzą za to.
Największym bolesnym paradoksem jest fakt, że brukselskie elity opływają w bogactwa i cieszą się swoim życiem, a jednocześnie tak bardzo nienawidzą ludzkiego życia.
„Naród, który morduje swoje dzieci nie ma przyszłości.” Oto słowa św. Matki Teresy z Kalkuty, która jako wrażliwa Katoliczka widziała horror beztroskiego podejścia do prymitywnie pojętego prawa wolności seksualnej, za którą życiem płaciły i nadal płacą nienarodzone dzieci.
Święty Jan Paweł II także musiał walczyć z cywilizacją śmierci, a dzisiaj te „jaśnie oświecone” prymitywy plują na Niego i na Kościół. W Kościele jest wiele do naprawienia, bo w łonie Kościoła są święci i grzesznicy. I jest to niekończący się proces.
W kwestii ostatnich deklaracji z Brukseli wypowiedział się także abp. Gądecki i mówił, że kultura życia zmieniła się w kulturę śmierci. Przepraszam! Kultura śmierci? A cóż to takiego? Czy w mordowaniu, w okrutny sposób nienarodzonych dzieci, jest jakaś kultura? Kolejne pomieszanie pojęć? Jak nieetyczne szczepionki, które nagle stały się etyczne? Pozostawiam to bez odpowiedzi, ponieważ mówiąc szczerze, nie ogarniam tego moim biednym rozumem. Wiem jedno, że musimy podjąć modlitewną walkę o zbawienie tych wszystkich, którzy w Brukseli głosowali za mordowaniem nienarodzonych dzieci oraz za ich wszystkich wyborców, ponieważ idą na zatracenie wieczne. Podczas gdy Ci, których skazali na zagładę zwyciężyli śmierć w miłości Boga. Pamiętajmy także w naszych modlitwach za tych, którzy po aborcji przygotowują nam prawa/obowiązki do eutanazji, bo przecież to już ma miejsce w różnych krajach świata i w Kanadzie, w której jeszcze żyjemy.
OTO DWA STANOWISKA KSIĘDZA KARDYNAŁA WYSZYŃSKIEGO W KWESTII ŻYCIA I ŚMIERCI ZADANEJ NIENARODZONYM NASZYM BRACIOM I SIOSTROM!
I.
[…] Oto są niezbędne nowe ostrzeżenia przed wrogiem grożącym naszej rodzinie i chrześcijańskim obyczajom.
Tym razem jest to wróg czający się w czterech ścianach naszych izb, skradający się cicho jak złodziej do ognisk rodzącego się życia, chłodem białej śmierci gaszący miłość macierzyńską, wyziębiający serca, pleniący samolubstwo i niskie wyrachowanie, wróg bezbronnych, nienarodzonych, wróg miłości i ofiary, wróg prawa natury, prawa Bożego i ludzkiego, wróg rodziny, Narodu i Boga.
Wielokrotnie już przed wojną podnosiliśmy głos, my, biskupi polscy, przeciwko straszliwemu obyczajowi wdzierającemu się w nasze życie rodzinne. Już w 1921 roku Episkopat wzywał do opamiętania w swym liście o małżeństwie chrześcijańskim, nazywając praktykę uśmiercania nienarodzonych zbrodnią przeciwko Bogu i zdradą ziemskiej
Ojczyzny (1*). W 1934 roku biskupi ponownie upominali (2*), a w roku 1936 na pierwszym ogólnopolskim synodzie (3*) zaprotestowano przeciwko zniesieniu kary za spędzenie płodu.
Bóg i Ojciec życia, „Bóg żywych, a nie umarłych”, obdarza świat najwspanialszym darem porządku przyrodzonego – darem żyjącego człowieka. Życie człowieka jest tak wielkim darem, iż można rzec, że jest ono początkiem, zapowiedzią i warunkiem wszystkich innych darów – doczesnych i wiecznych.
Tylko żyjący człowiek otrzymuje, wraz z życiem, wszystkie możliwości rozwoju i doskonalenia swej osoby; ma możność wypowiedzieć się w pełni całym swoim życiem, zaważyć na wartości tego życia.
Człowiek – to najwspanialsze na ziemi dzieło Boga, tak wielkie, że Bóg sam przyznaje się do jego ojcostwa. Współudział człowieka w tym ojcostwie Bożym jest – w porządku przyrodzonym – największym zaszczytem człowieka, wielkim dowodem zaufania Bożego i źródłem zasługi.
Jest zaszczytem, gdyż wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi pochodzi od Bożego ojcostwa, a sprawowanie zadań ojca na ziemi najwięcej upodabnia do ojcostwa Bożego.
Jest dowodem zaufania Boga do człowieka: Bóg stworzył bowiem tylko jednego, pierwszego człowieka, a resztę dzieła życia pozostawił rodzicom ziemskim. Tak bardzo im zaufał, że istnienie ludzi na ziemi uzależnił od woli rodziców.
To zaufanie Boga wymaga wielkodusznej wierności rodziców Bogu. Jest ono źródłem zasługi, gdyż jest uległością prawom Bożym – „Rośnijcie i mnóżcie się i napełniajcie ziemię” (Rdz 1,28).
Człowiek o tyle uczestniczy w wieczności, o ile przeszedł przez ziemię. Przychodzący na świat człowiek również dlatego jest przyczyną radości, że rodzi się na wieczność: dla Mistycznego Ciała Chrystusowego na ziemi i dla Królestwa Bożego w niebie. Wziąwszy raz od Boga życie, już nie umrze, życie jego bowiem przez śmierć odmienia się, a nie ustaje.
W łonie matki rodzi się na wieczność.
Tak bardzo pragniemy tego wiecznego szczęścia dla jak największej liczby ludzi, że każde nowe życie witamy jako narodzenie się nie tylko dla ziemi, ale i dla nieba. Nowonarodzeni – to nowe dzieci Boże, to nowi czciciele Boga, to nowi w przyszłości święci, to nowi uczestnicy nieśmiertelności i szczęścia. Każde życie ludzkie to jeszcze jedno więcej
szczęście wieczne, jeszcze jedna więcej radość wieczna człowieka, jeszcze jedna więcej miłość nieskończonego Boga, którego ochrzczone dzieci oglądają twarzą w twarz.
Małoduszni podnoszą głos na alarm: ziemia nasza jest przeludniona – nie może wyżywić tylu ludzi; biedni nie powinni mieć licznych rodzin; lepiej wychować dwoje dzieci porządnie niż gromadę w niedostatku; za biedni jesteśmy na liczne rodziny itd. [...]
Niedostatek nie może uprawniać do zabijania nienarodzonych. Bo biedę można i trzeba zwalczać, bez silnego zaś przyrostu ludności nie tylko nie zwalczy się biedy, ale wprost podetnie się byt Narodu.
W rzeczywistości skutecznie zwalcza się niedostatek dostarczając ojcom rodzin pracy, dając pierwszeństwo do pracy ojcom licznych rodzin, otaczając opieką społeczną i publiczną zwłaszcza rodziny hojnie obdarzone dziatwą. Zamożnych wzywa się, by śpieszyli z pomocą ubogim rodzinom, by opanowali swe zbędne potrzeby, zwłaszcza zbytkowne wydatki, a obracali je dla ubogich rodziców, by udzielali im środków na kształcenie dzieci, ułatwili wstęp do szkół, tworzyli stypendia w szkołach dla dzieci licznych rodzin, itd.
W walce z dzieckiem wysuwany jest dziś coraz częściej lekarski wzgląd na dobro matki, konieczność ratowania jej życia. Zapewne, „niewiasta, gdy rodzi, smutek ma, że przyszła jej godzina” (J 16,21). Ale matka rodząca jest wielka swą ofiarą i poświęceniem jak żołnierz, który za cenę krwi wylanej rodzi zwycięstwo i pokój, jak ziarno pszeniczne, co upadłszy w ziemię „jeśli nie obumrze, samo zostaje, lecz jeśli obumrze, wielki owoc przynosi” (J 12,24).
Wszyscy braliśmy życie z łona naszych matek niemal w cieniu skrzydeł ich śmierci. I za to jesteśmy im wdzięczni, że świadome niebezpieczeństwa, chciały dać nam życie. I za to je kochamy, czcimy i uwielbiamy!
Niekiedy spotykamy się ze zdaniem, że pozbawienie nienarodzonych życia jest usprawiedliwione tak zwanymi „wskazaniami społecznymi”, gdy mianowicie kobieta oddaje się pracy zawodowej, z którą nie może pogodzić obowiązków wychowania dzieci.
Rozumowanie takie jest też błędnym kołem. Kobieta nie dlatego zostaje żoną, by prowadzić zarobkową pracę. Społeczność rodzinna powstaje na prawach podziału pracy: ojciec rodziny zdobywa środki utrzymania, by matce dać możność czuwania nad ogniskiem rodzinnym i wychowaniem dzieci.
Ale co poradzić na to, gdy najbardziej wydajne prace ojca rodziny nie dają środków do jej utrzymania? Z konieczności wtedy matka musi „dorabiać” poza domem, w fabryce, w biurze, na wychodnym, w handlu itd.
Konieczność ta jednak nie jest usprawiedliwieniem zabójstwa dziecka, by sobie w tej pracy nie przeszkadzać. Miejsce matki jest przy ognisku domowym, przy dziatwie, a rzeczą ustroju sprawiedliwego jest dać takie wynagrodzenie uczciwie pracującym ojcom rodzin, by starczyło na godziwe utrzymanie żony i dzieci.
Z całą siłą wystąpić musimy do walki z obyczajem mordowania nienarodzonych. Jest to bowiem zbrodnia przeciwko człowieczeństwu, przeciwko własnej godności ludzkiej, rodzicielskiej i obywatelskiej. Jest to zbrodnia przeciwko rodzinie, przeciwko Narodowi, który żyje z rodzin, przeciwko ziemi ojczystej, która czeka na owoc żywota matek.
Jest to zbrodnia przeciwko otwartemu niebu. Jest bowiem uderzeniem w prawa ojcowskie Boga, jest małodusznością i niewiarą, godzącą w hojną i niewyczerpalną Opatrzność Bożą.
List pasterski Episkopatu Polski w obronie życia nienarodzonych, w uroczystość Bożego Macierzyństwa Najświętszej Maryi Panny 1952, w: Listy pasterskie Episkopatu Polski 1945-1974, Éditions du Dialogue, Paris 1975, s. 123.
_____________________
(1*) „Niebezpieczeństwem wielkim dla małżeństw, zarazą, która toczy ich wnętrze, jest praktyka ograniczania sztucznie liczby dzieci przez niedopuszczanie do zawiązania się życia, przez gaszenie zawiązującego się życiaw jego źródle. (…) Otóż praktyka ta jest zbrodnią przeciw Bogu, bo udaremnia główny cel małżeństwa,
zawarty w rozkazie: „Mnóżcie się i napełniajcie ziemię”, i drugi, dany przez św. Pawła: „Małżeństwo niech we wszystkim będzie uczciwe” (Żyd. 13,31). Praktyka ta jest zbrodnią także przeciw narodowi, przeciw Ojczyźnie”, w: List pasterski biskupów polskich z r. 1921, Kuria Xiążęco-Metropolitalna w Krakowie, Kraków 1945, s. 26.
(2*) List pasterski Episkopatu Polski O ducha chrześcijańskiego w Polsce, Warszawa, 21 II 1934, (Odbitka z „Dziennika Wileńskiego”, Drukarnia A. Zwierzyńskiego, Wilno), s. 1-8.
(3*) W dniach od 26 do 27 sierpnia 1936 r. na Jasnej Górze odbył się I Polski Synod Plenarny pod przewodnictwem legata papieskiego kard. Franciszka Marmaggiego. Jedna z podjętych uchwał zawarta w rozdziale IV „O katolikach świeckich” (uchwała 62 c) stwierdza: „będą bronili nierozerwalności małżeństwa, czystości pożycia małżeńskiego i świętości rodziny, a przeciwstawiać się zasadom przeciwnym i zgubnym dla rodziny, zwłaszcza błędnym pojęciom o małżeństwie, propagandzie eugeniki zarażonej materializmem, niemoralnemu ograniczaniu potomstwa oraz teoriom lub ustawom, broniącym lub dopuszczającym spędzanie płodu”, w: Pierwszy Polski Synod Plenarny odbyty w Częstochowie Roku Pańskiego 1936 pod przewodnictwem Franciszka Św. Kościoła Rz. Kardynała Marmaggiego legata papieskiego Piusa XI papieża, Kuria Biskupia, Częstochowa 1938, s. 25.
II.
Współcześnie wydaje się rodzicom, że mieliby prawo przerwać ciąg życia budzącego się pod sercem matki. Jest to wielki błąd współczesny i niezwykła zuchwałość. Jeżeli dobry Bóg przed wiekami postanowił istnienie jakiegoś człowieka, który w zaczątku pod sercem matki daje już dowód o swoim istnieniu, to rozpoczęły się wielkie dzieje, dzieje człowieka. Dziejów tych żadna siła bezkarnie przerwać nie może. Nie mogą też istnieć prawa, ustawy i rozporządzenia, które kogokolwiek upoważniałyby do przerwania życia. Nie może tego uczynić ani władza państwowa, ani ministerstwo zdrowia, ani lekarz, ani wola małżonków, ani wola matki. Każdy, kto uczyniłby cokolwiek przeciwko początkującemu życiu, dopuszcza się bezprawia, bo przerywa dzieje człowieka, które Bóg zaczął od początku. Ale nie przerywa jego istnienia i bytu.
Co może przerwać? Może przerwać to, że z kilkutygodniowego bytu, który się powoli kształtuje, nie powstanie wielki człowiek, myśliciel, nauczyciel narodu a może jego zbawca czy dowódca, może przyszły ojciec czy matka. Te dzieje mogą być przerwane. I człowiek czyni to dzisiaj bardzo często. Oblicza się na milion w naszej ojczyźnie rocznic gwałtów przerywania dziejów nowego człowieka, zapoczątkowanych przez Boga.
Powiedziałem: przerwane są dzieje, ale nieprzerwane jest istnienie. Sam Bóg, który postanowił istnienie człowieka, stanie w jego obronie. Z człowiekiem, którego dzieje przerwano, spotkają się kiedyś na łonie Ojca Niebieskiego wszyscy, którzy tego dokonali: matka czy ojciec, lekarz czy lekarka, służba zdrowia czy minister, który takie zarządzenie wydał, i twórcy ustawy, która to dopuszcza. Stąd i z owąd dochodzą do nas wiadomości, takie czy inne państwa podejmują uchwały dopuszczające przerwanie życia ludzkiego. Nawet w jednym kulturalnym kraju referentem ustawy dopuszczającej przerwanie zapoczątkowanych dziejów człowieka była kobieta, minister. Składano jej życzenia. Odpowiedziała: najsmutniejszy dzień w moim życiu. – Zresztą matka dzieci. Jak to w psychice ludzkiej da się pogodzić, jest to tajemnicą.
Wczoraj, w Dniu Kobiet, wzywano kobiety do wypełnienia ich macierzyńskich zadań, bo kobieta jest matką życia a nie śmierci. O Maryi mówimy: Vita, dulcedo, et spes nostra – życie, słodkość i nadzieja nasza. Z okazji Dnia Kobiet naszym kobietom powiedziano wiele przyjemnych rzeczy i dano im do ręki kwiaty, które więdną. Ale trzeba pamiętać o czymś więcej, że służba matki to jest służba społeczna i narodowa. Jeżeli dzisiaj ludzie są bardzo wrażliwi na sprawiedliwą zapłatę za różne rodzaje służby, to nie należałoby wymagać pracy od matki licznych dzieci. Trzeba natomiast stworzyć jej takie warunki społeczne, aby mogła – wraz ze swoim mężem – utrzymać całą rodzinę, bez dodatkowej pracy.
Jest to sprawiedliwość społeczna, o której ustawy państwowe jeszcze milczą. Ale ta sprawiedliwość, którą inaczej nazywa się słusznością – po łacinie aequitas – tego się domaga.
Zapewne w każdym społeczeństwie będzie pewna ilość kobiet, których praca jest bardzo użyteczna dla życia narodowego, dla wychowania, gospodarki i rozwoju nauki. To wszystko widzimy i uznajemy. Ale jeżeli mamy takie kobiety – a wiemy, że w Polsce wykształcono ich bardzo dużo po ostatniej wojnie i że jest mnóstwo talentów i wielkiej użytecznej pracy – to takim kobietom – o ile są matkami – trzeba stworzyć specjalne warunki pracy. Pracując wydajnie na odcinku swojego życia i przygotowania specjalistycznego, nie mogą pracować cały dzień. Wystarczy kilka godzin. Resztę muszą poświęcać najdonioślejszemu swojemu posłannictwu, najszczytniejszemu zadaniu i powołaniu: rodzinie i życiu. Jest to ich najistotniejsza służba społeczna i narodowa, a nawet służba państwowa, którą trzeba uznać i wesprzeć.
Niejedna matka nie chce pomocy. Wspomniana już matka dwadzieściorga dzieci, gdy zaofiarowano jej pomoc społeczną, odmówiła. Powiedziała: ja sobie poradzę sama. Nieraz ludzie mówią: „Bóg dał dzieci, da i na dzieci”. Ale wiadomo, że wychowanie człowieka jest dzisiaj niesłychanie kosztowne. Dlatego słuszną jest rzeczą, żeby społeczność publiczna pomogła matkom i licznym rodzinom, ograniczając wymagania w ich pracy zawodowej, a nie ograniczając ich potrzeb rodzinnych. W ten sposób przywróci się matkę rodzinie. Jeżeli się to nie stanie, daremne będą wszystkie uchwały, które podejmowane są w różnych komisjach edukacji narodowej. Wszystkie programy będą chybione i nie wydadzą swojego rezultatu, jeżeli będzie zniszczona rodzina. A dzisiaj ojciec czy matka zatrzymywani są poza rodziną nie tylko dla pracy etatowej, ale – jak się to dzisiaj mówi – i na godziny nadliczbowe.
Jeżeli człowiek pracuje rzetelnie, to w granicach swego etatu powinien zapracować tyle, ile wystarczy na godne utrzymanie rodziny. Wtedy nie trzeba mówić o godzinach nadliczbowych, żeby ludzie pracowali na trzech stanowiskach, podczas gdy inni włóczą się po ulicach bezrobotni, albo też wyjeżdżają za granicę – zwłaszcza inteligencja specjalistyczna – by tam poszukiwać dla siebie pracy.
S. WYSZYŃSKI, W obronie życia Polaków. Podczas nawiedzenia parafii Narodzenia NMP, Warszawa- Leszno, 9 III 1975, w: KiPA, t. 49, s. 191-192.
(Znalezione w internecie/ Źródło YouTube)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz