DZIECI NIEPEŁNOSPRAWNE
RÓWNIEŻ BYŁY TROSKĄ PRYMASA
[…] Dziś staje przed nami najbardziej bolesny problem, mianowicie zagrożonej miłości do dziecka. Dla większości rodziców dziecko jest wprawdzie nadal jeszcze dziecięciem Bożym, darem Ojca życia, znakiem Jego zaufania, radością rodziny, nadzieją Narodu i Kościoła. Ale coraz częściej w pojęciu wielu ludzi jest ono zagrożeniem osobistego spokoju, kimś niechcianym, groźnym niebezpieczeństwem, którego trzeba uniknąć. Stąd coraz częściej również jest ono osamotnione, osierocone, ubożuchne materialnie i moralnie, niekochane, nieszczęśliwe w rozbitej lub pijackiej rodzinie, wymagające niekiedy szczególnej troski, upośledzone umysłowo i fizycznie, kalekie, pomnażające szeregi debilów w domach specjalnych. A przecież jest to wielka rzesza przyszłych synów Polski, na których często patrzy się dziś jako na wrogą falę ludnościową, jak gdyby Naród miał się skończyć z naszym pokoleniem! Właśnie o nich myślimy wołając: „Ratujmy dzieci”! A jednak każde z tych dzieci jest chciane i miłowane przez Boga, posiada wielką wartość w obliczu Ojca Niebieskiego. Wyposażone jest w prawo do życia i do pełni rozwoju, do własnej drogi przez ziemię ku Bogu; powołane jest do wypełnienia wyznaczonych sobie zadań, w których nikt nie może go wyręczyć. To prawo musi każdy uszanować: rodzice, naród, społeczeństwo, państwo i Kościół. Nikt nie może go pogwałcić, choćby dotyczyło istoty, która kryje się jeszcze pod sercem matki, bo już jest ona człowiekiem, a nie tylko płodem, choćby dwutygodniowym. Ta maleńka istotka jeszcze nie narodzona ma pełne prawo do życia i nikt, bez odpowiedzialności za zwykłe zabójstwo nie może tego prawa naruszyć! Wszelkie przeciwne temu rozumieniu poglądy i praktyki są zboczeniem ludzi, którzy naruszają prawo do istnienia i życia. Natomiast postępują zgodnie z planem Bożym wszyscy, którzy starają się to prawo uszanować, współdziałając z nim, aby maleńka istota mogła się narodzić i być przygotowana do wypełniania zadań życiowych. Chcąc skutecznie pomagać dziecku, musimy przywrócić rodzinie należytą pozycję w społeczeństwie, uznać jej prymat w ustroju społecznym i gospodarczym, pierwszeństwo w korzystaniu z urządzeń społecznych, w należytej proporcji do ilości posiadanych dzieci. Musimy również ochronić jej trwałość i nietykalność. Nie wszystko to od nas zależy, ale wiele można pomóc przez tworzenie opinii sprzyjającej rodzinie jako podstawowej komórce życia narodowego. By skutecznie pomagać dziecku, chciejmy wspierać każdą rodzinę ubogaconą w dziatwę, a zwłaszcza rodzinę wielodzietną. Dużo mogą tu uczynić sąsiedzi – na wsi, w mieście, w wielkim domu mieszkalnym, gdzie najczęściej kryje się niedostatek i opuszczenie. Rodziny wielodzietne często wyręczają rodziny bezdzietne. Wielkie pole do pracy ma tu zwłaszcza rodzina parafialna, która powinna powołać do pracy odpowiednie zespoły opiekuńcze nad licznymi rodzinami. Przywróćmy matce należny jej w społeczeństwie szacunek, przestańmy jej dokuczać, zacznijmy pomagać. Niech szczególnie kobiety bezdzietne uszanują tajemnicę powołania macierzyńskiego. Przestańmy usprawiedliwiać wygodnictwo ludzi unikających potomstwa. Doceńmy ofiarność rodzących matek i ich zasługi dla rodziny i Narodu. Obrońmy je przed bezmyślnymi i samolubnymi lalkami, które same nic nie pozostawią po sobie Narodowi i jeszcze złośliwymi opiniami usiłują ośmieszyć pełne poświęcenia rodzicielki Narodu. Zacznijmy urabiać opinię na rzecz takiego wyposażenia pracujących ojców rodzin, aby matki licznych dzieci nie musiały dorabiać do uposażenia mężów, zostawiając dzieci bez żadnej opieki. W wypadku, gdy nie da się uniknąć zatrudnienia matek, wyręczajmy je w posłudze domowej, otoczmy opieką osamotnione dzieci wałęsające się po ulicach miast, gdy ich matki pracują na chleb. Chore dziecko w rodzinie, w sąsiedztwie, w kamienicy, niech będzie otoczone troską wszystkich sąsiadek, a ich cierpiące matki – wsparte otuchą, pomocą materialną, opieką i modlitwą.
Gdy widzimy dzieci upośledzone, kalekie, czy niedorozwinięte, budźmy dla nich szacunek. Wychowujmy nasze zdrowe dzieci do poszanowania niedoli ludzkiej. Uczmy je, aby odnosiły się do wszystkich dzieci, zwłaszcza młodszych od siebie, słabszych, biedniejszych, z miłością i uczynnością, aby chętnie śpieszyły im z pomocą, dzieliły się swoimi radościami i dziecięcym mieniem, starając się wszystkich rozradować. Ileż rzetelna miłość chrześcijańska i prawe człowieczeństwo zdołają znaleźć sposobności, aby pośpieszyć dzieciom z pomocą, poprawić ich dolę, ułatwić wejście w trudne życie i przynieść radość, której tak bardzo potrzebują ! Niech wzruszą się nasze serca nad wielką rzeszą dziecięcą, która smagana jest biczami nieodpowiedzialnej publicystyki, upowszechniającej zły obyczaj społeczny, przeciwny obronie życia ludzkiego. Niech wszyscy staną w obronie człowieczeństwa, aby nie było zniekształcone powołanie rodzicielstwa. Miejmy litość nad samymi sobą, aby nie zastępować woli życia w naturze ludzkiej podstępnym knowaniem przeciwko wezwanym przez Stwórcę do życia. Miejmy litość nad naszym Narodem, któremu trzeba nowych pokoleń dzieci, jeśli ma się ostać na ziemi, wyzwolonej z rąk najeźdźców. Chciejmy patrzeć w przyszłość naszych dziejów, których może nie być, gdy dziś nie narodzą się przyszłe pokolenia. Rodzice, kapłani, lekarze, wychowawcy, społecznicy, zwierzchnicy, spojrzyjcie na rodzące się pokolenie polskie oczyma Stwórcy, oczyma rozmiłowanymi w dziecięcych oczach, jak umiał w nie patrzeć Matejko(*1), Wyspiański(*2) czy Vlastimil Hoffman(*3) lub zasłużeni wychowawcy dzieci opuszczonych i niekochanych. Niech się poruszą serca nasze litością, miłością i współczuciem. Niech przez całą Polskę przejdzie odważny głos: rzecz święta – dziecię Boga, rodziny, Narodu! Krew z krwi i kość z kości naszej! Jak ongiś Chrystus stanął w obronie dzieci, tak my dziś wołamy do całej Polski: dopuśćcie dziatkom przyjść na Boży świat i nie zabraniajcie im żyć, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie, przyszłość Kościoła i Narodu. Wszystkim ludziom prawdziwie miłującym Ojca Niebieskiego w dzieciach swoich z serca błogosławię.
S. WYSZYŃSKI, „Ratujmy dzieci”. Wezwanie Prymasa Polski na XXVI Tydzień Miłosierdzia, Warszawa, 8 IX 1970, w: tenże, KiPA, t. 35, s. 146-147, fragmenty.
_____________________
(*1) Jan Matejko (1838-1893), polski malarz, twórca obrazów historycznych i batalistycznych.
(*2) Stanisław Wyspiański (1869-1907), polski dramaturg, poeta, malarz, grafik, architekt, projektant mebli i twórca sztuki użytkowej.
(*3) Vlastimil Hofman (1861-1970), polski malarz, przedstawiciel symbolizmu. Malował sceny o tematyce religijnej, ludowej, antycznej, baśniowej i fantastycznej.
(Znalezione w internecie / Źródło YouTube)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz