sobota, 17 lipca 2021

Prymas Rodziny 29

 

Miłość w rodzinie.

Miłość rodzinna jest według planów Bożych oparta na miłosnym działaniu dwojga. Od początku stanął tu Bóg. Stworzywszy mężczyznę i niewiastę na wyobrażenie swoje (zob. Rdz 1,27), uzależnił ich do siebie, nawet w tym wzruszającym obrazie wyprowadzenia Ewy z boku uśpionego Adama (zob. Rdz 2,21). Osąd Adama o kobiecie jest rozpoznaniem tożsamości pochodzenia i równości natury dwojga: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała” (Rdz 2,23). Następuje związek dwojga istot równych sobie w celu podjęcia wspólnego zadania (zob. Rdz 2,24), wyznaczonego im przez Stwórcę i uświęconego przez Chrystusa (zob. Mk 10,6-9).

W myśli Bożej jest to związek z natury swej monogamiczny, to znaczy jednego mężczyzny z jedną kobietą. Tylko bowiem taki związek gwarantuje, że serca obojga małżonków będą nie podzielone w oddaniu się swym dzieciom w służbie Ojcu życia. Tylko taki związek gwarantuje równouprawnienie dwojga wobec wspólnego zadania: aby uczynili sobie ziemię poddaną (zob. Rdz 1,28). Tylko taki związek gwarantuje obustronne świadczenie całego serca, pełnego oddania, wyrzeczenia się siebie dla dobra drugiej strony, ofiarę z siebie i ze swoich osobistych upodobań aż do ofiary z życia.

Pismo Święte natchnione przez Ducha Świętego widzi w tak daleko posuniętej ofierze odbicie tej ofiary, którą Chrystus złożył za swój Kościół: „Mężowie, miłujcie żony wasze, jak i Chrystus umiłował Kościół i wydał zań samego siebie, aby go uświęcić” (Ef 5,25).

Zapewne, taki związek, w którym Bóg staje między dwojgiem swoich dzieci, wymaga ogromnej miłości. Jedni pisarze i poeci starali się ją opisywać i apoteozować. Inni przedstawiali katastrofę dwojga serc, w których zawiodła wymiana miłości. Myślmy jednak o tych, co skorzystali z pomocy Odnowiciela małżeństwa, który ubogacił związek dwojga szczególną swoją miłością i łaskami nadprzyrodzonymi „wielkiego sakramentu” (Ef 5,32).

Tylko w takiej rodzinie czuje się bezpiecznie owoc żywota dwojga, poczęty dzięki mocy udzielonej im przez Boga (zob. Rdz 4,1). Tylko takim rodzicom mogą spokojnie zaufać dzieci, iż będą wychowane w atmosferze miłości. Naród natomiast może w takim małżeństwie widzieć niełatwą wprawdzie, ale owocną szkołę społecznej miłości, która udoskonala się w duchu nieustannej ofiary i cierpliwego podejmowania wspólnych trudów.

Jest rzeczą niewątpliwą, że kryzysy małżeńskie, o których tak wiele dzisiaj się mówi, mogą być rozwiązane jedynie przez nowy powrót dwojga do świadczenia sobie miłości niekłamanej, szczerej i bez obłudy (zob. Rz 12,9).

Dotyczy to również małżeństwa płodnego. Zwycięża w nim nie wyrachowanie, ale duch ofiarnej, rozumnej miłości dwojga wobec owocu ich miłości, jakim Bóg obdarza rodzinę. Wszelkie próby planowania poczęć nie wydadzą spodziewanych rezultatów, jeśli będzie zapomniane prawo rozumnej miłości, ofiary, wyrzeczenia się siebie i służby społecznej.

Potężnym bodźcem do przezwyciężenia wyrachowanego samolubstwa dwojga jest dobro Narodu, któremu rodzina zawdzięcza niezwykle wiele pomocy i opieki w spełnianiu zadań wychowawczych. Winna więc wywdzięczać się Narodowi z miłością, zapewniając mu

ciągłość trwania, biologiczną i moralną moc, która stanowi o postępie Narodu i pozwala na przezwyciężanie ataków nieprzyjaciół. Nie wolno tak układać programu rodzinnego, jak gdyby Naród nie miał żadnych praw w rodzinie lub w ogóle nie istniał. Gdyby obowiązki rodziny oddzielić od praw Narodu, rychło byłby on „wymazany z ziemi żyjących”.

 

Miłość u kolebki Narodu.

Od kołyski domowej do kolebki ojczystego Narodu już jest tylko jeden krok. Ojczyznę nazywamy „rodziną rodzin”. Trzeba więc wnosić w nią moce, które czynią rodzinę silną. W wychowaniu młodego pokolenia rodzina korzysta z dorobku Narodu, z jego dziejów, kultury narodowej, z mowy ojczystej, którą posługuje się zwracając się do Boga i dzieci, z umiłowań, którymi się rządzi w wypełnianiu obowiązków i w korzystaniu z praw.

Jeżeli rodzina otrzymuje tak wiele gotowych wartości od Narodu, musi wychować młode pokolenie w duchu gotowości do służby i poświęceń, nie wykluczających ofiary z życia, ilekroć tego wymaga zachowanie bytu Narodu. Nasze przeżycia milenijne, zarówno religijne jak i państwowe, odsłoniły nam piękne karty dziejów Narodu. Pogłębiły w nas szacunek dla przeszłości, jej znaczenie dla teraźniejszości i przyszłości. Wiedza historyczna stanowi nadzwyczajną więź społeczną: wzmacnia poczucie prawa do miejsca w przestrzeni i czasie, jest argumentem historycznym w obronie przeciw wszelkim zakusom na całość i wolność Ojczyzny.

Kościół w Polsce, który opowiadał światu o Tysiącleciu naszego chrześcijaństwa, oddał Narodowi olbrzymią przysługę, gdyż tą drogą zwalczał opinię „o płynności naszego bytu na karcie Europy”. Doniosłość dziejowej przeszłości chrześcijańskiej Polski dla świata podkreślał Ojciec Święty i biskupi całego globu ziemskiego.

Dlatego wychowanie młodego pokolenia w duchu miłości do dziejów ojczystych ma olbrzymie znaczenie dla przyszłości Narodu. Trzeba zerwać z manią „obrzydzania” naszych dziejów i dowcipkowania z tragicznych niekiedy przeżyć Narodu. Trzeba myśleć o tym, że młode pokolenie Polski żyjącej na przełęczy świata musi być wychowane w duchu głębokiej czci dla przeszłości Narodu, jeśli ma ono dzisiaj ofiarnie wypełniać swoje obowiązki i pracować dla przyszłości.

Niech przykładem tej miłości będzie dla nas psalmista, który śpiewał nad rzekami Babilonu: „Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech prawica moja będzie zapomniana! Niech język mi przyschnie do gardła, jeśli nie będę pamiętał o tobie, jeśli nie pozostanie Jeruzalem nad wszelką moją radość” (Ps 137).

Nie lękajmy się, Najmilsi, że zejdziemy na manowce szowinizmu i błędnego nacjonalizmu. Nigdy nam to nie groziło. Zawsze wykazywaliśmy gotowość do poświęcania siebie za wolność ludów. Jednak wyjątkowa nasza sytuacja wymaga czujności, wielkiej wrażliwości na sprawy i na ducha Narodu, ogromnej czci dla ziemi, która gromadzi prochy przodków, pełnej gotowości służenia tej naszej „rodzinie rodzin” w duchu chrześcijańskiej miłości do Ojczyzny. Umacniał ją w nas Kościół Chrystusowy i wielcy synowie Narodu żyjący duchem Ewangelii, rządzący się wzniosłymi zasadami etyki katolickiej.

Są takie gmachy, nad drzwiami których radzibyśmy umieścić słowa świętego Pawła: „Czyńcie prawdę w miłości”; chodzi tu o szkoły! Chcielibyśmy to wskazanie umieścić na wszystkich budynkach, w których dokonuje się dzieło nauczania i wychowania: począwszy

od przedszkoli a skończywszy na zakładach naukowych wyższych uczelni. Bo właśnie tu przybywają ci, którzy są największym umiłowaniem Boga, rodziców i Narodu: dzieci i młodzież.

Będąc owocem miłości Boga i rodziców, otoczone od niemowlęctwa miłością, oczekują, że nie zawiodą się w swym dziecięcym pragnieniu i młodzieńczym idealizmie, że nadal będą wychowywani do miłości Boga i ludzi. Doświadczenia ostatniego wieku pouczyły, że nie wolno w szkole bezkarnie pozbawiać dusz dziecięcych tych wartości, tych dóbr materialnych i religijnych, które młodzież wyniosła z rodziny. Nie można prowadzić do rozdźwięku między rodziną a szkołą.

By uchronić człowieka przed tym największym nieszczęściem zaraz na progu jego życia, broni się dziś praw rodziców do wolności nauczania i wychowania zgodnie z ich religijnymi i moralnymi przekonaniami oraz z wyznawanym światopoglądem. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, przyjęta przez Ogólne Zgromadzenie Narodów Zjednoczonych (w dniu10 grudnia 1948 w Paryżu), jak również inne konwencje międzynarodowe przeciwko dyskryminacji w dziedzinie wychowania i nauczania dzieci i młodzieży domagają się poszanowania tych praw w społeczności państwowej oraz gwarantują prawa rodziców i Kościoła.

Szkoła jest punktem szczególnie delikatnym w życiu wspólnoty narodowej. Musi ona liczyć się z rodzicami, którzy powierzają jej swoje dzieci. Nie może głosić takiej moralności, która jest niezgodna z zasadami moralności i religii, w jakiej wychowywane są dzieci i młodzież w rodzinie. Pokój w rodzinach i w społeczeństwie zależy w dużym stopniu od tego, czy istnieje pokój w szkole i w wychowaniu; czy zainteresowani wychowaniem rodzice nie muszą niepokoić się o los swych dzieci powierzonych wychowaniu publicznemu. Utrzymanie pokoju społecznego wiąże się z poszanowaniem praw rodziców, ich religii, przekonań i światopoglądu w wychowaniu szkolnym. W tej dziedzinie również ma zastosowanie najwyższe prawo miłości Boga i bliźnich.

Są jednak dziedziny naszego życia, które najpilniej domagają się odmiany. Pozwólcie, że w wielkich skrótach myślowych wskażę te, które wydają mi się najpilniejsze.

Naprzód pokój i dobro należy szerzyć w najbliższym środowisku, a więc w rodzinie. Należą się one żonie, mężowi, dzieciom, rodzeństwu, starym rodzicom i wszystkim, którzy wchodzą w skład naszej bliższej lub dalszej rodziny. Posłuchajmy doświadczonego nauczyciela narodów, świętego Pawła: „Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha” (Kol 3,19-21).

Duch wzajemnej miłości, wyrozumiałości i pomocy, duch ofiary i wyrzeczenia się siebie, niech będzie wzajemną szkołą rodziny. Z wielkim szacunkiem odnoście się do starych rodziców, którzy już wypełnili zadanie swego życia, a dziś, pełni zasług, mają prawo do Waszego serca, szacunku i godnej człowieka opieki. Niech dla nich nie zabraknie miejsca

przy stole Waszego domostwa.

Gdy na progu Waszego domu staną kapłani, pamiętajcie, co powiedział do nich Chrystus, wysyłając ich do rodzin: „Do jakiegokolwiek domu wejdziecie, powiedzcie naprzód: Pokój temu domowi” (Łk 10,5). Otwórzcie im serca, bo przychodzą do Was w imię Chrystusa, by Wam błogosławić i umocnić pokój Boży w rodzinie.

Nie zamykajcie progów Waszego domu przed najwspanialszym darem Ojca wszelkiego życia – przed nowym życiem, przed dziecięciem. Jest ono znakiem zaufania, jakie Bóg ma ku Wam, jest więzią jednoczącą Was i najwspanialszym dziełem Waszego życia, które poniesie Wasze imię w przyszłość Narodu. Pomagajcie rodzicom ubogaconym przez Boga większą ilością główek dziecięcych. Niech ustanie tak modne dziś narzekanie na brak ludzi do pracy.

Wychodząc z domu do pracy, wnoście wszędzie pokój Boży, życzliwe słowo, przyjazne spojrzenie: czy to w tramwaju, autobusie lub w pociągu, mijając ludzi na ulicach czy też wchodząc do warsztatu pracy, do biura i urzędu. Przyjmijcie zachętę Apostoła: „Niech będzie usunięta spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem tak, jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie” (Ef 4,31-32).

Postawcie straż na Waszych wargach! Wypowiedzcie walkę przekleństwom, wyzwiskom, grubiańskim i obelżywym słowom, których, niestety, tak wiele w naszym codziennym życiu. Nie ulegajcie modzie, która głosi, że brutalność jest znakiem charakteru, mocy i pewności siebie. Jest ona przede wszystkim oznaką braku wychowania, niezależnie skąd wychodzi – z ust czy spod pióra.

Unikajcie wojny słów w Waszym otoczeniu. Nie płaćcie złym słowem za każde słowo, nie podnoście głosu na nikogo.

Czuwajcie nad Waszymi myślami, uczuciami i głośnymi osądami. O nikim źle nie myślcie, o nikim źle nie mówcie. Chrońcie się nieprzyjaznych myśli i porywczych sądów. Starajcie się wiele wyrozumieć i wiele ludziom przebaczyć. „Nie dajcie się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężajcie” (Rz 12,21). Owszem, starajcie się w każdym ludzkim życiu dopatrzeć się dobra i umiejcie to uwydatnić.

Poprawiajcie obyczaj towarzyski w Waszym życiu domowym i społecznym. Niech i tam nie panoszą się naloty złego smaku we wzajemnym obcowaniu. Poprawiajcie styl zabaw i rozrywek, obcowania przy stole, gdzie osiadło i umacnia się coraz bardziej wiele naleciałości obcych naszej kulturze narodowej.

Starajcie się przezwyciężać nieuprzejmość i niegrzeczność, które psują nam opinię w świecie za pośrednictwem odwiedzających nas cudzoziemców. Ongiś słynęliśmy z dobrych form współżycia. Dziś rozchodzi się o nas zła sława roznoszona po świecie przez obserwatorów naszego życia domowego i społecznego.

Wypowiedzcie zdecydowaną walkę nietrzeźwości i marnotrawstwu ciężko zapracowanego grosza, gdyż to wszystko jest przyczyną wielu szkód i nieszczęść społecznych, krzywdą dla rodziny, przyczyną swarów i kłótni domowych. Pijaństwo jest przyczyną utrzymującego się wciąż ubóstwa, niskiego poziomu życia domowego i rozbicia małżeństw, męki kobiet, cierpienia i zgorszenia dzieci, „które przecież są krwią z krwi waszej”.

Zwłaszcza w pracy zawodowej zachowajcie trzeźwość i panowanie nad sobą, by nie stać się przyczyną wypadków, katastrof, nieszczęść, w których padają ofiarą niewinne życia ludzkie, jak się to coraz częściej dzieje na naszych drogach.

W pracy zawodowej nigdy nie zapominajcie, że pracujecie nie tylko dla siebie, ale dla całego Narodu, podobnie jak inni pracują dla Was. Stąd winno płynąć poczucie odpowiedzialności za wykonywaną pracę, sumienność i poszanowanie powierzonego Wam dobra publicznego, maszyn, narzędzi, materiałów, surowca, urządzeń technicznych, które nie

są Waszą własnością, ale całego pracującego Narodu. I tutaj wnoście atmosferę braterskiej współpracy, pomocy, pokoju i miłości nawet wtedy, gdy upominacie się o słuszną zapłatę lub o należyte traktowanie ludzi w pracy zależnej czy kierowanej.

Niedostatek wielu rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, ludzi starych, samotnych, opuszczonych, chorych i cierpiących, niech zawsze porusza Wasze serca. Pamiętajcie, że nic tak nie kształtuje serc ludzkich, nic tak nie uczy subtelności i delikatności, jak zaradzanie niedostatkom i cierpieniom innych.

S. WYSZYŃSKI, Społeczna Krucjata Miłości. List pasterski Prymasa Polski do ludu Bożego archidiecezji gnieźnieńskiej i warszawskiej na Wielki Post 1967 roku, Warszawa, Wielki Post 1967, w: KiPA, t. 26, s. 54-55, fragmenty.


(Znalezione w internecie / Źródło YouTube)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz